Od ostatniego wpisu z tej serii minęło już sporo czasu, najwyższy czas na zapowiadaną kontynuację! Zapraszam do czytania dalej 🙂
W części pierwszej pisałam o kosmetykach, w które warto moim zdaniem zainwestować przy kompletowaniu kosmetyczki. Tak jak wspominałam, część druga będzie traktować o akcesoriach. Skupię się tu przede wszystkim na pędzlach, ale napomknę też o dwóch innych rzeczach bez których trudno mi sobie wyobrazić wykonywanie makijażu.
Pamiętam jeszcze te czasy, kiedy cienie nakładałam pacynką.. tak, to było dawno. Pierwszy zestaw pędzli dostałam w prezencie i służył mi naprawdę długo. Niektóre z nich mam do dziś i używam ich z sentymentem. W końcu to za ich pomocą tworzyłam pierwsze bardziej profesjonalne makijaże. Jest to komplet firmy LancrOne, moim zdaniem całkiem niezły jak na średnią półkę cenową. Pędzle w dalszym ciągu można kupić za pośrednictwem Allegro, być może przez te lata dopracowali też jakość (choć ta najgorsza nie była, zwłaszcza w stosunku do ceny).
Tych kilka ładnych lat temu, kiedy zaczynałam przygodę z makijażem, nie było jeszcze takiego wyboru. Obecnie pędzli dostępnych na rynku jest ogrom. Dziesiątki firm, setki modeli. To jakie pędzle warto zakupić zależy od tego czego używacie i co naprawdę Wam się przyda. Na pewno każdej osobie będzie pasowało co innego, zależy od efektu jaki chce uzyskać, jak się maluje, czy niektóre produkty woli nakładać palcami etc. Można zainwestować w gotowy zestaw, lub stopniowo kompletować swój własny. O plusach i minusach poszczególnych rozwiązań przeczytacie więcej na końcu wpisu.
Jeżeli chodzi o producentów pędzli, od dłuższego moimi faworytami są Zoeva oraz Hakuro i pozostaję im wierna. Zoeva nieprzypadkowo pojawia się jako pierwsza, jakoś wykonania i wygląd tych pędzli sprawia, że ich używanie jest czystą przyjemnością. Co prawda jeden taki pędzel to wydatek od 30 do 50 złotych, ale uważam że nie warto oszczędzać. Przy odpowiedniej pielęgnacji, o której będę pisać w oddzielnym poście, dobrej jakości pędzle mogą posłużyć nam latami.
Jakie pędzle warto kupić
Tak jak wspominałam, każdy będzie miał inne potrzeby jeśli chodzi o pędzle. Poniższa lista będzie zatem subiektywna, postaram się jednak przedstawić dość uniwersalne modele.
Makijaż twarzy

od lewej: Hakuro H55, Zoeva 102, Hakuro H18, Hakuro H24, Hakuro H21
Jeśli chodzi o twarz, warto zainwestować w dobry pędzel do podkładu. O korzyściach aplikacji tego produktu czymś innym niż palcami przeczytacie więcej w tym wpisie. Moim ulubieńcem jest Zoeva 102 Silk Finish. Może posłużyć zarówno do rozprowadzenia podkładu jak i innych produktów kremowych do konturowania; różu, bronzera. Świetny będzie też Zoeva 125 Stippling Brush (dostępny w również w rozmiarach – grand i petit).
Alternatywą do tego takiego kuleczkowego kształtu jest pędzel w kształcie języczka (Hakuro H18). Zapewnia on delikatniejsze krycie, może być pomocny także w naniesieniu kremu do twarzy czy bazy (ja używam go na Klientkach, ale takie rozwiązanie jest dobre dla osób z problemami skórnymi, użycie czystego pędzla zapewnia większą higienę).
Równie przydatne będą pędzle do produktów sypkich, czyli duży do pudru (Hakuro H55) oraz skośne do różu / bronzera / rozświetlacza. U mnie są to Hakuro H21 oraz H24. Oba modele bardzo udane, ten drugi jest nieco bardziej zbity i można nim łatwo uzyskać mocniejszy efekt. Dla dziewczyn którym zależy jedynie na delikatnej chmurce koloru na policzkach, bardziej polecam model H21.
Makijaż oczu

Od lewej: Zoeva 322, Zoeva 232, Hakuro H65, Hakuro H78, Hakuro H74, Zoeva 216, Hakuro H85
W przypadku oczu mamy już naprawdę ogromny wybór, ale na co dzień przydają się przede wszystkim:
-> pędzel do brwi, który sprawdzi się zarówno w przypadku produktów kremowych jak i cieni w kamieniu (Zoeva 322)
-> większy pędzel do aplikacji cienia na całą powiekę ruchomą (Zoeva 232 lub Hakuro H65) – taki model będzie pomocny również w zagruntowaniu korektora pod oczami pudrem sypkim (jest mniejszy a więc bardziej precyzyjny od dużego, puchatego pędzla do pudru)
-> bardziej precyzyjny pędzel o kształcie lekko szpiczastej kuleczki (jajeczko), którym precyzyjnie wymodelujemy zewnętrzny kącik (Hakuro H78)
-> must have czyli mały puchaty pędzelek do rozcierania cieni – tworzenia „chmurki” koloru w załamaniu powieki (Hakuro H74)
-> pędzelek do kresek – klasyczny ścięty pędzelek do używania z cieniem lub eyelinerem w żelu (Hakuro H85) lub genialny bardzo wąski i szpiczasty pędzelek którym bardzo łatwo namalować grubszą i równą kreskę; można położyć go na powiece bardziej poziomo a kreska rysuje się sama! (Zoeva 316)
-> krótki i zbity pędzelek do rozcierania kresek na dolnej powiece (Zoeva 237)
Dodatkowo dla dziewczyn lubiących produkty kremowe do oczu, polecałabym mały pędzelek syntetyczny, którym można też nałożyć bazę czy korektor pod oczy (Hakuro H61). Dobrze mieć też malutki precyzyjny pędzelek do zaznaczania wewnętrznego kącika na przykład Zoeva 240.
W zestawie czy oddzielnie?
Ponownie to bardzo indywidualna kwestia. Osobiście nie znalazłam zestawu, który w 100% spełniałby moje oczekiwania. Zawsze jakiegoś pędzla brakuje, a inny wydaje mi się kompletnie zbędny. Z tego względu pędzelek po pędzelku dążę do stworzenia własnej kolekcji. Jest to nieco mniej opłacalne, bo jednak zestawy są atrakcyjniejsze cenowo, ale cóż. Nie chcę mieć pędzla którego wiem że nie będę używać (albo już taki mam). Być może Wy znajdziecie zestaw, który będzie Wam pasował. Zoeva ma ich naprawdę sporo do wyboru, są komplety tylko do twarzy, tylko do oczu lub mieszane. Jeśli w którymś zestawie będzie brakowało jednego pędzelka który Waszym zdaniem jest niezbędny, lepiej kupić komplet + ten brakujący pędzelek. I tak wyjdzie to korzystniej cenowo. Taki zestaw to już spory jednorazowy wydatek, jednak rozłoży się on na wiele miesięcy użytkowania.
Inne akcesoria
Pędzle zdecydowanie dominują jeśli chodzi o praktyczność użycia. Jednak są jeszcze dwa akcesoria, bez których trudno byłoby mi się już obyć. Jednym z nich jest Beauty Blender, którego używam od niedawna, ale skradł z miejsca moje serce. Więcej możecie o nim poczytać we wspomnianym wcześniej poście o aplikacji podkładu. Druga rzecz do zalotka (ja posiadam z H&M, fajne ma również Sleek czy Inglot). Jestem posiadaczką długich i koszmarnie prostych rzęs. Nawet najlepszy tusz podkręcający nie daje im rady. Po jej użyciu widać ogromną różnicę, pozostaję więc wierna temu „narzędziu tortur” (tak najczęściej nazywają niewinną zalotkę mężczyźni. Przez jednego została nazwana również podlotką – świetna anegdotka z życia wzięta od Lifemanagerki).
I to już wszystkie akcesoria bez których trudno mi sobie wyobrazić wykonanie makijażu. Ciekawa jestem czy macie już swoją kolekcję pędzli? A może właśnie jesteście na etapie jej kompletowania? Jakie jeszcze akcesoria są dla Was pomocne? Podzielcie się w komentarzach 🙂
Pingback: Pędzle do makijażu – pielęgnacja i przechowywanie |()
Pingback: Dlaczego makijaż „nie wychodzi”? |()