Ciekawa jestem ile z Was stosuje naturalną pielęgnację, ale wciąż używa ‚tradycyjnych’ kosmetyków do makijażu. Przez tradycyjne mam na myśli te z zawartością niekoniecznie upiększających składników. Rynek naturalnej kolorówki wciąż się poszerza, wybór jest już naprawdę bardzo duży. Będę chciała przybliżyć Wam produkty różnych, ciekawych marek. Jaka idzie na pierwszy ogień? Czytajcie dalej, aby się przekonać 🙂
W dzisiejszym wpisie chciałabym zaprezentować Wam ofertę wegańskiej kolorówki marki Beauty Without Cruelty, która jest jedną z lepszych jakich używałam. Jeśli cenicie sobie dobre jakościowo produkty, dodatkowo nietestowane na zwierzętach i bez szkodliwych substancji w składzie – zainteresujcie się nimi!
Kosmetyki tej firmy gościły na moim blogu już dwukrotnie:
recenzja podkładu oraz tuszu do rzęs – KLIK
makijaż cieniami mineralnymi – KLIK
Krótkie podsumowanie powyższych wpisów:
- Podkład Natural Liquid Foundation – ma krycie lekkie w kierunku średniego, charakteryzuje go dość oleista konsystencja, przez co specyficznie się go aplikuję. Myślę że ma swoich fanów, ale ja się z tym produktem szczególnie nie polubiłam. Inaczej niż w przypadku pozostałych 🙂
- Tusz do rzęs Full Volume – musieliśmy dać sobie czas. Początkowo tusz był dość wodnisty, co uniemożliwiało budowanie pogrubienia rzęs, a więc osiągnięcie efektu na którym mi zależy. Co częste w przypadku tuszy, kiedy trochę poleżał i lekko wysechł, to już zupełnie inny produkt. I w takim wydaniu bardzo mi odpowiada! Pięknie rozdziela i wydłuża rzęsy, więc podejrzewam że zwolenniczki naturalnego efektu będą zadowolone od pierwszego użycia. Na plus kolor do wyboru – czarny lub brązowy.
- Mineralne cienie do powiek – żałuję, że do wyboru są tylko trzy kolory! Cienie to obok pomadek, o których między innymi przeczytacie w dalszej części tego wpisu, mój ulubiony produkt BWC. Świetna jakość, trwałość i skład. Bardzo bym sobie życzyła żeby oferta została poszerzona o więcej odcieni! Jednak z tych dostępnych na ten moment, spokojnie można wyczarować zarówno dzienny jak i wieczorowy makijaż. Wyglądają ładnie zarówno solo, jak i w połączeniu.
Przechodząc do kosmetyków które recenzuję po raz pierwszy. Tym razem opowiem Wam o korektorach, kredkach do oczu oraz szminkach nawilżających.
Korektory Super Cover Cream Concealer
Korektory to jeden z tych kosmetyków, w którym naturalny skład należy docenić podwójnie. W końcu nakładamy go również pod oczami, gdzie skóra jest cienka i delikatna.
Czym charakteryzują się korektory Super Cover Cream Concealer? Dokładnie tym co mówi ich nazwa – mają dobre krycie i przyjemną, kremową konsystencję. Również forma aplikacji jest bardzo wygodna. Produkt nakładamy bezpośrednio z opakowania. Można rozetrzeć go palcem, ale ja lubię pomóc sobie zwilżoną mini gąbeczką, która pomaga osiągnąć bardzo naturalny efekt i idealnie stapia korektor ze skórą (na zdjęciu produkt z H&M, szczerze mówiąc nie różni się wiele od dużo droższego Beauty Blendera Micro Mini).
Odcienia Fair używam do rozjaśnienia okolicy pod oczami i środka twarzy. Sprawdzi się doskonale jako kamuflaż u bladolicych. Kolor Medium zaś jest idealny do mojego odcienia cery i mogę nim zakryć drobne przebarwienia, zaczerwienienia i niedoskonałości.
PLUSY:
- świetny skład (bez parabenów, bez substancji zapachowych)
- wygodna aplikacja prosto z opakowania
- dobre krycie (również cieni pod oczami)
- kremowa konsystencja
- wydajność
MINUSY:
- tylko dwa kolory do wyboru – choć ładnie stapiają się ze skóra, więc poszłabym tropem – jasny dla bladolicych i ciemniejszy dla cery śniadej
Kredki do oczu Soft Kohl
Kredki BWC są generalnie jednymi z lepszych jakie miałam, a na pewno najlepszymi wegańskimi. Posiadam odcienie Carbon Black, Charcoal Grey (grafitowy) i Deft Blue. Każda z nich jest bardzo dobrze napigmentowana, kolory nie blakną na oku, kreski utrzymują się długo bez rozmazywania.
PLUSY
- skład (zawierają naturalne woski)
- świetna pigmentacja
- trwałość
- ładne kolory
- nie są ani zbyt miękkie ani zbyt twarde
MINUSY:
- tak jak w przypadku cieni i korektorów – niewielka ilość odcieni do wyboru (osobiście byłabym zachwycona fioletem i butelkową zielenią… kto wie, może kiedyś!)
Szminki nawilżające
Na koniec moje perełki. Absolutny ulubieniec. Ale zanim o nich, garść ciekawostek odnośnie tak popularnego kosmetyku, jakim jest szminka do ust.
Czy wiecie, że…
Kobieta zjada w ciągu swojego życia od 2 do 7 kg szminki? Może wyliczenia są trochę kontrowersyjne, zapewne wiele z nas nie maluje ust aż tak często, aby konsumować szminkę w takich ilościach. Ale mimo wszystko spożywamy ją chcąc nie chcąc, malując usta jedynie od święta. A co konkretnie wtedy zjadamy?
W przypadku wielu szminek w ich składzie znajduje się ołów. Nie oznacza to absolutnie nic dobrego. Ołów kumuluje się w organizmie i może powodować u kobiet zmiany hormonalne. Oczywiście są normy, które określają dopuszczalne stężenie ołowiu w kosmetykach. Jednak mimo wszystko warto sięgać po te które są od niego w pełni wolne. Wielu popularnych producentów (zarówno tych tańszych jak i droższych), nie może poszczycić się dobrym składem swoich pomadek. Do ołowiu można dodać inne niepożądane składniki takie jak ropopochodne oleje mineralne, konserwanty, sztuczne barwniki, syntetyczne aromaty i woski. Po co nakładać to na usta i o zgrozo zjadać?
Naprawdę warto poszukać alternatywy i sięgnąć po pomadkę którą nawet jeśli zjemy, to nic szkodliwego nie odłoży się w tkankach naszego organizmu.
W przypadku szminek BWC olej jojoba stanowi aż 40% ich składu. Ponadto zawierają ekstrakty roślinne i mineralne oraz są wolne od parabenów, PEG-ów, sztucznych barwników i syntetycznych zapachów.
Można się zastanawiać, czy taki naturalny skład zapewni długotrwały efekt? Zapewniam że tak. Pomadki nawilżające z reguły trzymają się na ustach krócej niż matowe, ale ja akurat doceniam ich właściwości pielęgnacyjne. Można powiedzieć że w ich przypadku upiększanie ust idzie w parze z ich odżywianiem.
Również paleta kolorów jest w ich przypadku dużo szersza. Mam wśród nich swoich ulubieńców, o których przeczytacie poniżej.
Są to szminki błyszczące (nie mylić z perłowe, nie ma w nich żadnych drobinek). Dwie odcienie są zbliżone do matowych – Pomegranate i Raspberry, pozostałe dają bardziej widoczny błysk.
Moi ulubieńcy to Rosehip i Raspberry. Pierwszy z nich jest nieco bardziej letni, drugi jesienny. Tak Raspberry prezentuje się na ustach:

zdjęcie: Katarzyna Wojniak
Jeśli lubicie czerwone pomadki, to kolor Day Lily jest niezwykle oryginalny. Ceglana czerwień przełamana pomarańczowym. Zdecydowanie najbardziej oryginalna jest moim zdaniem Azalea, bardzo soczysty i ciekawy jest kolor Pomegranate. Wśród odcieni znajdą dla coś siebie zarówno blondynki jak i brunetki.
PLUSY:
- skład bez ołowiu, parabenów, PEG, syntetycznych substancji zapachowych, sztucznych barwników
- soczyste kolory
- mocna pigmentacja
- trwałość (lepsza w przypadku ciemniejszych odcieni)
- właściwości pielęgnujące (40% oleju jojoba w składzie)
MINUSY:
- mały wybór odcieni dla fanek matowych ust
Ciekawa jestem, czy odkryłyście już swoją naturalną, wegańską kolorówkę. Bardzo polecam zainteresować się składem nie tylko produktów do pielęgnacji, ale także tych do makijażu. Nie traktujmy skóry twarzy gorzej od reszty ciała 🙂
Wpis powstał we współpracy ze sklepem JuicyShop, w którym dostępna jest marka BWC.
KOD RABATOWY
Na sam koniec dobra informacja. Wraz ze sklepem JuicyShop przygotowaliśmy dla Was miłą niespodziankę 🙂
Pingback: Październikowe inspiracje |()