Jestem z tych osób, które nie lubią robić postanowień noworocznych. Nie tyle nie lubię, co nie czuję potrzeby. Jeśli już, to wyznaczam sobie realne cele do realizacji. Ale mam takie jedno postanowienie, którego chcę się trzymać. Komuś może wydać się to błahe, ale dla mnie stało się ważne, więc jeśli chcecie przekonać się co to takiego i jak zamierzam w nim wytrwać – zapraszam do czytania dalej! Może moje sposoby okażą się pomocne dla tych z Was które zmagają się z podobnym problemem 🙂
A mianowicie jest to… nadmiar kosmetyków!
Posiadanie bloga w tematyce urody i pielęgnacji ma wiele zalet. Jedną z nich jest fakt, że większość osób je prowadzących otrzymuje produkty do testów. To świetna sprawa, bo w końcu skoro o czymś piszę, to dobrze żebym sprawdziła działanie kosmetyku zanim zarekomenduję go Czytelniczkom. Oczywiście nie sposób przetestować wszystkiego i zdarza się że polecam Wam rzeczy które wydają mi się warte zakupu – patrząc chociażby na ich skład czy opinie w Internecie. Ale ta sytuacja ma też swoje ciemne strony. Gromadzenie. I nie chcę żeby ktoś pomyślał że wybrzydzam, czy mi źle 😉 Nie o to chodzi, bo uwielbiam to co robię! Tyle że poza tym co dostaję do testów, zdarza mi się kupić jakąś nowość czy rzecz którą chciałabym wypróbować, bez współpracy z daną marką lub sklepem. Ot tak po prostu, jak ‚normalny’ człowiek 😉
W efekcie półki w łazience pękają w szwach, mam za mało powierzchni ciała w stosunku do ilości kosmetyków i powiem szczerze, że zaczęło mnie to przytłaczać. Jeśli macie podobnie, może mój plan poprawy sytuacji będzie dla Was przydatny!
Wyrzuć wszystkie przeterminowane kosmetyki
Post poruszający kwestię daty przydatności do użycia pisałam na samym początku istnienia bloga, ale ten temat wciąż pozostaje aktualny. Jego sens można streścić w zaledwie jednym zdaniu: nie używaj kosmetyków po upływie terminu ważności. Dlaczego zawarłam tutaj ten punkt? Uważam że takie oczyszczenie przestrzeni z rzeczy zbędnych bardzo pomaga. To tak jak z porządkami w szafie. Kiedy wyrzucimy wszystkie ubrania dziurawe, na okazje które nigdy nie nadejdą etc., lepiej widzimy co faktycznie możemy nosić. Tyle że stare ubrania nie zrobią nam krzywdy, a przeterminowane kosmetyki mogą. Nie róbmy tego naszej skórze – naprawdę lepiej odżałować pół tubki kremu, niż potem leczyć następstwa używania kosmetyku który czas świetności ma już za sobą.
Zostaw tylko to, czego faktycznie używasz
Nie oszukujmy się, nie zawsze trafimy na kosmetyk który w pełni spełnia nasze oczekiwania i używamy go z przyjemnością od pierwszej do ostatniej aplikacji. Zdarza się że produkt od razu okazuje się totalnie nietrafiony, bywa że nudzi się po kilku użyciach a w niektórych przypadkach wydajność jest tak duża że błagamy: skończ się wreszcie! No dobra, tak mają pewnie tylko kosmetyczne freaki które już chcą testować kolejne rzeczy 😉 Ale generalnie; czasami marzymy żeby już się jakiegoś produktu po prostu pozbyć. Więc czemu tego nie zrobić, przy okazji czyszcząc naszą łazienkową przestrzeń?
Sprzedaj/oddaj nieużywane kosmetyki
Nie mówię o wyrzucaniu, bo to usprawiedliwiam wyłącznie w przypadku rzeczy przeterminowanych – choć nie do końca, bo najlepiej mieć tyle kosmetyków, żeby być w stanie zużyć je w czasie kiedy się do tego nadają. No ale to już inna kwestia.
Kiedy jednak produkt jest zdatny do użytku, można go przecież sprzedać lub oddać. Sprzedaż napoczętego kosmetyku może być problematyczna, choć są osoby które nie mają problemu żeby taką rzecz odkupić po niższej cenie niż rynkowa. Zwłaszcza jeśli jest to produkt w tubce / opakowaniu z pompką sprawa jest ułatwiona. Nietrafione dla nas kosmetyki możemy też podarować znajomym czy rodzinie – to że nie sprawdziły się u nas, wcale nie znaczy że ktoś inny nie będzie zadowolony! Nie wspomnę jak bardzo ucieszą się osoby z różnych domów pomocy, które mogą tylko pomarzyć o czymś, czego my z kolei z chęcią się pozbędziemy. Możliwości jest więc wiele, szkoda czasu, skóry i miejsca w łazience na kosmetyki które nam nie odpowiadają!
Najpierw zużywaj, potem kupuj
Ewentualnie najpierw zużywaj to co otwarte, potem sięgaj po zapasy.
Żeby to było takie proste! Sama wiem że nie jest. Ale powyższe punkty mam już odhaczone i najbardziej skupiam się właśnie na tym. Przyznaję się – na chwilę obecną mam otwartych pięć maseł do ciała. Ktoś może się popukać w głowę, ktoś inny powie – spoko, ja mam siedem! Różni ludzie, różne potrzeby. Jeśli zużywamy wszystko w terminie i nie brakuje nam jeszcze miejsca żeby to przechowywać, nie ma w tym nic złego. U mnie ta liczba wynika z tego, że akurat dużo maseł testowałam aby móc podzielić się z Wami moją opinią. Ale teraz kiedy już wiem jak działają poszczególne produkty, zużywam konsekwentnie każde opakowanie po kolei. I powiem Wam, że czuję satysfakcję kiedy zaczynam widzieć to słynne denko 🙂
Nie zawsze posiadanie dwóch produktów tego samego rodzaju oznacza brak konsekwencji. Przykładowo są takie włosy które szybko przyzwyczajają się do jednego szamponu i nie działa on już wtedy tak skutecznie – wtedy warto używać dwóch wymiennie. Chodzi głównie o to, żeby zakupów dokonywać z głową i nabywać tylko te rzeczy które są nam rzeczywiście potrzebne, a nie dlatego że trafiliśmy na promocję / opakowanie było takie świetne itp. itd. Zwykle z czasem nadmiar zaczyna męczyć.
Zrób ‚chciej listę’
Pomyślisz pewnie: no nie! namawia mnie do ograniczania się i na koniec wyskakuje z chciej listą! (powszechnie znaną jako wish lista 😉 ). Ale jeśli się nad tym zastanowić, to ma sens. Robię ją od jakiegoś czasu i widzę jak zmieniają się moje, czasami wyimaginowane, potrzeby. Zapisuję rzeczy które chciałabym kupić kiedy skończę te posiadane, ale po czasie znajduję jeszcze fajniejsze, więc te poprzednie automatycznie z niej wypadają. Oczywiście można tak bez końca, ale kiedy nadejdzie moment że faktycznie będziemy potrzebować kupić dany kosmetyk, wtedy sięgniemy po ten który znajduje się na liście. W niektórych przypadkach z czasem dochodzę do wniosku, że wcale nie potrzebuję tego, co tydzień wcześniej wydawało mi się niezbędne. Co więcej mnie taki spis motywuje do wykańczania zapasów. Myślę sobie jakich fajnych rzeczy spróbuję, trochę w nagrodę za to że udało mi się zużyć te poprzednie.
Rety, mam nadzieję że nie tylko ja tak mam… Dajcie znać w komentarzach do którego typu należycie: chomiki – robicie zapasy, testerzy – używacie kilku produktów jednocześnie, a może racjonaliści/minimaliści – kupujecie dopiero kiedy coś się kończy? 🙂 Chętnie się dowiem jak to u Was wygląda! Jeśli zaliczacie się do pierwszej lub drugiej grupy, napiszcie czy mój plan naprawczy wydaje się sensowny 🙂
Pingback: Good bye January! |()
Pingback: Moja kosmetyczna wish lista #1 |()