Pierwsze akapity niniejszego wpisu powstały równo tydzień temu. Ileż można pisać jeden post – pomyślicie. W chwili obecnej można długo. Dlaczego przekonacie się czytając dalej. Zapraszam Was na moje marcowe ‚tu i teraz’.
Przechodzę do rzeczy bez zbędnych wstępów, żeby tym razem udało się dokończyć.
CHCIAŁABYM…
Mieć dwie dodatkowe ręce i minimum dwie nadprogramowe godziny w ciągu doby, które oczywiście moje dzieci by przespały. Inaczej nie miałoby to najmniejszego sensu 😉 Mam ostatnio poczucie że żyję w jakimś Matrixie. W głowie ciągle słyszę słowa piosenki Anny Marii Jopek „Niech ktoś zatrzyma wreszcie świat, ja wysiadam”. Chwilami dosłownie wysiadam i potrzebuję takiego zatrzymania. Ale póki co pozostaje to w sferze marzeń.
CZUJĘ…
Zmęczenie, co typowe dla świeżo upieczonych Mam. Czuję też coraz silniejszą tęsknotę za wiosną, dzisiejszy dzień to już apogeum koszmarnej, listopadowej pogody. Wiosno, przybywaj! Pierwsze oznaki już są, więc jest i nadzieja że niedługo przyjdzie w całej okazałości i doda trochę energii…

SŁUCHAM…
Ostatnio wyłącznie Chilli Zet, które mnie wycisza i trochę balansuje wariactwo które jest u nas w domu na porządku dziennym. Najchętniej słucham go w samochodzie, kiedy jadę sama – rzadkie momenty, ale na wagę złota!
POTRZEBUJĘ…
Ruchu, aktywności, wysiłku! Już niedługo będę mogła do tego wrócić, mam nadzieję że wygospodaruję czas i zostanie jakaś resztka sił na przebieżkę po okolicy czy godzinkę na osiedlowej siłowni.
PRACUJĘ NAD…
Jadłospisem. Próbuję poukładać swoje żywienie, nie jest łatwo kiedy czasem syn pozwoli mi zjeść śniadanie dopiero o 12, a kolację po 22. Staram się jeść regularnie, z naciskiem na staram, ale kiedy już jem, to dbam o to żeby nie było to co się nawinie. Częściej sięgam po gotowe półprodukty, na przykład z mrożonek, bo bywa że obranie warzyw staje się wyzwaniem. Ale znajduję takie półśrodki które mnie zadowalają i nie powodują kolejnych centymetrów w biodrach.
Próbuję również tygodniowego planowania posiłków, póki co bez sukcesów. Nie poddaję się i ufam że w końcu coś z tego będzie, a kolejna wyprawa po zakupy nie skończy się nerwowym myśleniem co ja w zasadzie mam wrzucić do koszyka. Mam jednak na koncie sukcesy z ograniczeniem słodyczy, docelowo dążę do ich całkowitego wyeliminowania.
CIESZĘ SIĘ…
Że do wiosny bliżej niż dalej (jestem monotematyczna, wiem), z każdego momentu wykrzesanego dla siebie a jest ich baaardzo mało – jeden z nich właśnie teraz i nawet nie wiecie jaką radość sprawia mi, że mogę w spokoju usiąść i napisać te słowa!
TĘSKNIĘ ZA…
Ostatnio zdarza mi się tęsknić, a raczej wspominać, czasy kiedy nie mieliśmy jeszcze dzieci. Tylko zanim okrzykniecie mnie wyrodną matką, doczytajcie do końca 😉 Wtedy wszystko było… prostsze. Dało się cokolwiek zaplanować, robić rzeczy spontanicznie, wyjść wieczorem i wrócić nad ranem, przespać cały dzień wolny (ew. przespać całą noc, teraz to też nierealne). Ale potem patrzę na te dwie istoty i wiecie co? Za nic bym tego nie zamieniła 🙂

UCZĘ SIĘ…
Odpuszczać. Próbuję nie robić wszystkiego na 100%. Z każdym dniem dociera do mnie mocniej, że nie da się mieć czystego domu, dwudaniowego obiadu, perfekcyjnego makijażu i zadowolonych dzieci. Z czegoś trzeba zrezygnować, jeśli chce się czasem usiąść i we względnym spokoju napić herbaty. Zwykle cierpi na tym dom. No dobra, nie maluję się też codziennie 😉
JESTEM WDZIĘCZNA ZA…
Wsparcie rodziny w opiece nad maluchami. Bez nich chyba bym zginęła!
CZYTAM…
Kilka dni temu skończyłam „Kasację” Remigiusza Mroza, bardzo polecam jako dobrze napisany i nieoczywisty kryminał. Ja zupełnie nie domyślałam się zakończenia! Poza tym moja lektura na ten moment to „Uroda życia”, którą cenię za ciekawe wywiady i mądre artykuły. Staram się czytać cokolwiek, dla złapania dystansu od codzienności.
OGLĄDAM…
O serialach zapomniałam, czasem zdarzy mi się obejrzeć film. Dziś był to polecany przez wiele osób „Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie”, rzeczywiście rewelacyjny i dający mocno do myślenia – ile o sobie wiemy, jakie tajemnice skrywają ludzie których dobrze znamy i wreszcie czy jesteśmy gotowi poznać prawdę.
CZEKAM NA…
Pierwszą przespaną noc. No, to jeszcze sobie poczekam 🙂
Aż przez chwilę myślałam czy nie zrezygnować z publikacji tego wpisu, bo moja codzienność jest obecnie do bólu monotonna. Jednak zdecydowałam się tego nie robić – lubię tworzyć kolejne odsłony tej serii i mam nadzieję że Wam również przyjemnie czyta się co u mnie, nawet jeśli chwilowo nie jest to nic spektakularnego. Nie ukrywam że wracam jeszcze do życia na planecie Ziemia. Ale niebawem już powinnam na nowo zacząć stąpać po niej obydwiema nogami.
Dajcie znać co tam u Was słychać! Chętnie poczytam o jakimś życiu poza domem 😉
