Chyba nie muszę mówić, ile korzyści przynosi regularne stosowanie maseczek. Właśnie, regularne… Wiem że to jedna z tych czynności w pielęgnacji skóry, która zostaje zwykle zepchnięta na ostatnią pozycję. W końcu można się bez nich obyć. Mimo to warto poświęcić na nie kilkanaście minut i stosować przynajmniej raz w tygodniu. Jak często ja sięgam po maseczki? Po jakie najchętniej, a jakie chciałabym wypróbować? Czy robię je sama? Czytajcie dalej, a wszystkiego się dowiecie!
Był długi czas, kiedy nie robiłam maseczek wcale. Później za sprawą grupy na FB, o której już nie raz wspominałam, naprawdę weszło mi to w krew. Teraz nie wyobrażam sobie tygodnia bez maseczki, a bywa że stosuję je zamiennie nawet 2-3 razy. Zwykle raz idzie w ruch maseczka oczyszczająca, a pozostałe dbają o nawilżenie skóry.
Mam ich całkiem pokaźny arsenał i oczywiście ochotę na więcej, ale chwilowo dałam sobie szlaban na zakupy i jedynie wzdycham. Do czego konkretnie, pokażę Wam na końcu, a zacznę od kilku produktów które na ten moment lubię najbardziej i opowiem z jakiego powodu.
Co do robienia maseczek samodzielnie – to świetna opcja! Nie ma w tym nic trudnego, jednak wymaga odrobiny więcej czasu, której ostatnio notorycznie mi brakuje, więc korzystam z gotowców.

Ostatnio najchętniej sięgam po (produkty podlinkowane w nagłówkach):
Kąpiel Agafii maseczka odświeżająca

Trochę obawiałam się jej użycia ze względu na zawartość mięty pieprzowej. Jednak na szczęście mimo mojej dość wrażliwej cery, nie spowodowała żadnego podrażnienia i szybko stała się ulubieńcem. Genialna na lato – chłodzi, tonizuje, odświeża. Nie ma spektakularnego działania nawilżającego, ale po jej użyciu skóra jest rozpromieniona i ukojona. Dodatkowo uwielbiam zapach mięty i jeśli też jesteście jego fankami, to zdecydowanie polecam. Ale tak jak wspominałam – na lato, myślę że używanie jej w chłodniejsze miesiące nie należy do przyjemności bo efekt chłodzący jest konkretny:)

Marilou Bio Masque Visage Purifiant

Uwielbiam ją. Oczyszcza skórę delikatnie i mimo że jest na bazie zielonej glinki, to nie zastyga na skorupę oraz nie powoduje nieprzyjemnego uczucia ściągnięcia. Cera po jej użyciu jest wyraźnie gładsza, rozświetlona, miękka i ukojona. Dodatkowo niezwykle przyjemnie pachnie, tak delikatnie cytrusowo. Jest bardzo wydajna. Naprawdę świetna maseczka! Peeling który zalecają zastosować przed jej użyciem nie podbił mojego serca, choć jest OK to raczej do niego nie wrócę, a do tej maski – niewykluczone.

Podobna do niej w konsystencji (również nie zastyga) i działaniu jest maska z Make Me Bio, tyle że ta bazuje na błocie z morza martwego (i nie pachnie tak ładnie, raczej na pierwszy plan wybija się błotko;).
Eo Laboratorie ultra-nawilżająca żelowa maseczka z minerałami morskimi

W konsystencji podobna do miętowej Agafii, jednak bez efektu chłodzenia. Plus za bardzo fajny skład, bogaty w ekstrakty (z migdałów, z fiołka górskiego), z dodatkiem wody ze źródeł morskich, kompleksu minerałów i witaminą C. Przyjemnie odświeża, zmiękcza i nawilża skórę.

Planeta Organica maseczka algowa

Również ma konsystencję żelową (trochę jak kisiel), bardzo przyjemnie odświeża, nawilża i koi cerę. Jej zapach jest dla mnie cudowny, prawdopodobnie tak pachną zawarte w niej algi, ale mi kojarzy się on z anyżem… wiem, że nie każdy lubi, więc ostrzegam:)

I last, but not least…
Zawiera kawałki borówki amerykańskiej, bogatej w antyoksydanty i witaminy. Ma przyjemny zapach, a jej działanie zauważalne już po pierwszym razie. Pory zwężone, wszelkie niedoskonałości i zaczerwienienia wyciszone. Należy trzymać ją w lodówce (stosuję więc rano, budzi lepiej niż kawa!) i zużyć w ciągu czterech tygodni. Przyznam że z tym miałam spory kłopot, podzieliłam się więc z koleżanką, która również ją polubiła:)
Jeśli będziecie miały okazję ją kupić, to polecam nie przekraczać zalecanego czasu trzymania jej – po 15 minutach zaczyna się bardzo kruszyć.
Ma jeden duży minus… Jest niedostępna w Polsce. Ja kupiłam ją w Holandii, jest dostępna w wielu innych krajach (nawet na Ukrainie!). Gdzie dokładnie możecie sprawdzić na stronie lush.com. Wierzę, że pewnego dnia dotrze i do nas;) Co prawda nie wszystkie kosmetyki mają super skład no i ceny też powalają, ale fajnie było móc przetestować tę maseczkę.


Na koniec muszę wspomnieć o maseczce z Clochee, której użyłam tylko raz, ale zrobiła na mnie bardzo dobre pierwsze wrażenie. Dostępne są również inne warianty – glinka biała i zielona (ghassoul). Z chęcią ich spróbuję.

Powyższe maseczki sprawdzają się dobrze u mnie – przy cerze wymagającej nawilżenia, uszczelnienia naczynek krwionośnych i wyciszenia, a czasem delikatnego oczyszczenia. Jeśli szukacie produktu dostosowanego do Waszych indywidualnych potrzeb, które nie pokrywają się z moimi – piszcie w komentarzu tutaj lub na FB, chętnie pomogę!
Maseczkowa wishlista
Przechodząc do listy. Jest na niej kilka perełek! Postanowiłam sobie, że pierwszą z nich kupię jak tylko zużyję dwie posiadane obecnie maseczki. To też motywuje do używania;) Tylko pytanie, po którą sięgnąć najpierw!
Maseczki które mi się marzą są zarówno oczyszczające jak i nawilżająco – kojące. Jest również spory rozstrzał cenowy.

1 John Masters Organics maseczka z glinką marokańską – słyszałam o niej same dobre rzeczy. Ponoć jest bardzo skuteczna a zarazem delikatna. Jak przystało na tę firmę nie kosztuje mało, ale myślę że jest warta tych pieniędzy.
2 Sukin maseczka z glinką kaolin – opinie o produktach tej marki również są bardzo dobre, a ta maseczka szczególnie wpadła mi w oko!
3 Phenomé Blossom Therapeutic mask – z opisu producenta „(…) preparat w postaci lekkiej, żelowej maseczki z płatkami róż, niezastąpiona w pielęgnacji skóry wrażliwej, naczynkowej, skłonnej do podrażnień” – mnie przekonuje!
4. Orientana maseczka tkaninowa granat i zielona herbata – ma działanie ujędrniające, detoksykujące i rozświetlające. Intensywnie nawilża. Jestem jej bardzo ciekawa.
5 Bania Agafii maska Dahurska – skład który koi skórę dzięki zawartości wyciągu z lilii dahurskiej, soku z ogórecznika i ekstraktu z rumianku. Bardzo lubię maseczki z tej serii i chętnie spróbuję czegoś nowego.
6 Apivita maseczka z różową glinką – poza glinką w składzie znajdziemy olejek lawendowy, olejek z róży, aloes, miód i olej ze słonecznika.
7 Antipodes maseczka miodowa Aura Manuka – Antipodes to obok Sukin marka której mam ogromną ochotę spróbować, a właściwości miodu Manuka są nie do przecenienia!
8 Nacomi Good Bye Red skin – coś dla posiadaczek cery naczynkowej – głównym składnikiem maseczki jest czerwona glinka, która zapobiega rozszerzaniu się naczynek. Chętnie sprawdziłabym jej skuteczność.
A Wy jakie lubicie maseczki? Wolicie gotowe czy zrobione własnoręcznie? Koniecznie podzielcie się ulubieńcami i sprawdzonymi przepisami!
